Niebieska Impreza. Tak, Subaru. Koniecznie ze złotymi felgami. Dokładnie taka, jak parkuje u mnie pod pracą.

Innego samochodu nie kupię! Tak powiedział...

"Idziemy na miasto? Wpadnij po pracy!"

"Ok!"

"I weź statyw!"

I poszliśmy zwiedzać miasto, w którym siedzimy już od kilku lat. Nie straszna nam była burza, która bezskutecznie próbowała nas zawrócić, szczęśliwie tylko przez kilkanaście minut. I szliśmy, Traktem Królewskim, Starym Miastem. Na marginesie, o Starym mam już zamówiony wpis, pewne chochliki dostarczyły mi bardzo ciekawy album z wszelakimi informacjami o tym miejscu. Taaak, trzeba będzie.

Ale po urlopie. Odkładam na święty nigdy.

Rynek Warszawskiego Starego Miasta o świcie

Starym Miastem, Nowym Miastem, i dalej. Powoli robimy kółko, włócząc się po prawie nieznanym terenie. Tyle czasu tutaj mieszkam, a nadal tak wiele jest miejsc, przez które mogę iść i rozglądać się jak turysta, bo widzę je po raz pierwszy.

Docieramy na Plac Bankowy i stamtąd jedziemy na drugą stronę Wisły. Śląsko-Dąbrowski trzęsie się niemiłosiernie przy każdym przejeżdżającym tramwaju. Aż się zastanawiam, jakim cudem to stoi przez tyle lat w jednym miejscu?

Pod mostem można wejść nie tylko na plażę, a również trochę w głąb nurtu, po betonowych wałach. Inna perspektywa i troszkę więcej spokoju. Ludzie łapią chwile chilloutu po ciężkim dniu.

Nowe Miasto i Żoliborz widziane z mostu Śląsko-Dąbrowskiego

Powoli docieramy na Stadion, akurat zaraz ma być SKM-ka, którą wygodnie wrócimy do domu. Tak, właśnie ta SKM-ka, która opuszczając stację, wjeżdża na most... Cholera! To nie metro, kolejnej nie będzie za pięć minut!

Odwracamy oczy od stacji w przeciwną stronę, a tam...

Zielony Jaguar Mark X - rocznik 1967

Zlot. Zjazd. A dokładniej, Youngtimer Warsaw. Ha, teraz wiem, że to zjawisko ma nazwę i jest cykliczne! Wtedy już się powoli zbierali, więc chyba trzeba będzie kiedyś przyjść na czas (i nie zupełnym przypadkiem, jak teraz!), żeby zobaczyć jak najwięcej tych cacek i cudeniek.

Morski Volkswagen I200

Oczy świecą się jak dwuzłotówki. Niebieska Impreza gdzieś uleciała, teraz marzą się tylko i wyłącznie tak pięknie utrzymane samochody tamtych lat. I nawet zwyczajny Maluszek, czy też duży Fiat w tym momencie jest cudny.

Jeździłbym. Którymkolwiek ze stojących tutaj egzemplarzy. On też by jeździł.

No bo kto by nie jeździł?!

Kultowy żółty Fiat 125p"

Przód Volkswagena I200

Samochody produkcji FSO na Żeraniu

Jak Warszawa musiała wyglądać, kiedy na drogach jeździły tylko takie cacka.. To już tylko w albumach i starych filmach... Z całym tym czarem i klimatem epoki słusznie minionej, polecam gorąco film pod tytułem Nie lubię poniedziałku.

Ten film bardzo lubię. Uwielbiam wręcz. Nie ma się co dziwić, że widząc taką kartkę w oknie jednego z Fiatów 125p, w głowie miałem tylko i wyłącznie tę scenę:

Oj, biedny Francesco, jak trudno było się kiedyś dostać do Maszynohurtu.. A w Sulęcicach chłopi czekają, aż Bączyk załatwi dreblinki. Ćwierćcalowe!

Ale wracamy.. Akurat za chwilę kolejna SKM-ka, czas na nas. Na zjeździe niektórzy też dochodzą do tego samego wniosku.

Statyw się nie przydał, nosił go przez kilka godzin i pół miasta, tylko po to, żebym go nie użył. Sorry!

Czerwone Volvo 1800S z 1966 roku

I na koniec, pamiętajcie o jednym:

Gentleman jezdni jest przyjacielem przechodnia!